Uwielbiam grać w „Prawda czy
Wyzwanie”. Tak, można bulgotać, że to głupawa zabawa dla dzieci i żaden poważny
dorosły nie powinien się interesować takimi bzdurami, a w ogóle najlepiej
porozmawiać o pogodzie przy filiżance parującej herbaty. Ale zanim obrzucicie
mnie kamieniami, pozwólcie mi się wytłumaczyć.
Kojarzycie zasady? Kojarzycie.
Kluczowym momentem jest chwila, w której wylosowany gracz musi odpowiedzieć na
proste pytanie: „Prawda czy wyzwanie?”. W tym momencie pozostali w milczeniu nerwowo
zaciskają piąstki, błagając w duchu o nagły przypływ mieszanki odwagi i
naiwności dla wybierającego, aby ten, ku ich uciesze, zdecydował się na opcję
„wyzwanie”. Ja natomiast cichutko liczę, że padnie jednak na „prawdę”. To dość
rozsądny wybór, chyba, że ma się sekrety, a pozostali gracze wiedzą, że coś
jest na rzeczy. W takim wypadku, w momencie rozpoczęcia gry warto przypomnieć
sobie o zostawionych na gazie ziemniakach, włączonym żelazku lub dzieciach
czekających na odebranie ze szkolnej świetlicy i uciec. Daleko. W przeciwnym
razie, można śmiało pójść w pytania i po prostu odsłonić przed pozostałymi
graczami rąbek tajemnicy swojego życia. Na ten moment czekam. Czuję jak
niespodziewane wyznania i nowe informacje elektryzują moje ciało, jednocześnie
potęgując ciekawość. Skończyły się już czasy, w których wystarczał mi stary,
sprawdzony facepatrol. Chcę poznać tych ludzi! Wiedzieć więcej! Pewnie dlatego, że jestem wścibski, ale czemu nie, nazwijmy to ciekawością świata.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał
mnie kolega, popijając łyk piwa. Spojrzenia obecnych przy stole zwróciły się w
moją stronę. Prawie żałowałem, że muszę ich rozczarować, ale za bardzo lubię o
sobie mówić, żeby zmarnować taką okazję.
-Wyz… - zacząłem, obserwując jak
na jego twarzy pojawia się uśmiech - …naję zasadę, zgodnie z którą wybieram
tylko „prawdę”. Więc prawda! – dokończyłem, tłumiąc złośliwe zapędy
kolegów w zarodku. „Oho, będzie się
mścił! Pewnie myśli, że zagnie mnie pytaniem o seksie. Powodzenia.” pomyślałem
rozbawiony, zerkając na zaciętą minę Toma. Po chwili jego oblicze się
rozpogodziło.
- Masz jakieś nietypowe
upodobania, dotyczące gry wstępnej? – zarumieniony, ale wyraźnie z siebie
zadowolony, wreszcie sformułował pytanie.
- Lubię być miziany w stopy. –
odpowiedziałem bez chwili wahania. Zapadła grobowa cisza. – W czyste? –
bąknąłem, ale chyba ich nie przekonałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz