wtorek, 10 listopada 2015

Na chwałę Pana!

- Jak mi się ten krzyż podoba - mruknąłem z przekąsem, przyglądając się zwykłemu, prostemu krzyżowi z metalową tabliczką, który według proboszcza kosztował parafię szęść kafli. Moim zdaniem o pięć za dużo.
- Jak? - Babcia była wyraźnie spragniona uściślenia.
- Wcale. Podoba mi się wcale - westchnąłem. Dziadek położył mi dłoń na ramieniu.
- Nie można skąpić pieniędzy na chwałę Pana! - pouczył mnie, przywołując jako przykład krótką opowiastkę, w której uczniowie zgarniają ochrzan od Jezusa, bo mu żałują na drogie olejki.
- Ale przecież nie jest tak, że Bóg siedzi nad jakąś księgą rachunkową i pilnuje kto mu za ile krzyż postawił... - mruknąłem zrezygnowany. Nie miałem najmniejszych szans w walce na cytaty.

***

Bóg przewrócił stronę Wielkiej Księgi Inwestycji na Chwałę Pana i poprawił lekko zsuwające się z nosa okulary. Jego uwagę przykuł jeden z wierszy tabeli. Zmarszczył brwi, przyglądając się bliżej zapisowi.
- Dajcie mi tu jakiegoś archanioła - westchnął, przyciskając przycisk interkomu. Chwilę później pojawił się oczekiwany anioł. Bóg przywitał się z nim lekkim skinieniem głowy, po czym przesunął księgę w jego kierunku.
- Skąd są ci ludzie? - zapytał wyraźnie niezadowolony, stukając palcem w wybrany wiersz.
- Z Wrocławia... - zakłopotany archanioł wlepił wzrok w palce u stóp.
- Ześlij na nich jakąś plagę - burknął Bóg - poskąpili na chwałę Pana.