poniedziałek, 11 lipca 2016

Rozczarowanie

Staliśmy przed sobą w milczeniu, a ja po prostu nie mogłem uwierzyć, że do tego doszło. Po miesiącach znajomości na nowo staliśmy się sobie zupełnie obcy. 
Usta, niegdyś posyłające uśmiech w moją stronę, teraz zacisnął w wąską kreskę, wykrzywiając kąciki w dół. Z oczu zniknęły wesołe iskierki, na próżno próbowałem odnaleźć w jego spojrzeniu odrobinę życzliwości – łobuzerski błysk zastąpiła obojętność. Nerwowo skubał skórkę przy kciuku prawej dłoni. Dłoni, która nieraz dostarczała mi tyle przyjemności. Czułem narastającą między nami wrogość, powoli paraliżującą moje ciało. Ale najgorsze było milczenie. Czekałem aż odezwie się choć jednym słowem, mógłby mnie nawet wypędzić, krzyknąć żebym się wynosił, byle tylko otworzył do mnie usta. A jednak milczał, a każda sekunda sprawiała wrażenie godziny.
Nie potrafiłem, nie chciałem dłużej wytrzymywać tej nieznośnej ciszy. Byłem przekonany, że jeżeli zaraz czegoś nie powiem najpewniej się rozpłaczę, a nie mogłem sobie pozwolić na okazanie słabości. Wiedziałem, ze istnieje tylko jedno wyjście - musiałem przejąć inicjatywę. Wziąłem głęboki oddech, po czym patrząc mu prosto w oczy, łamiącym się głosem zapytałem:
- Ale jak to nie ma pączków?

Sprzedawca odwrócił wzrok.