„Siku” powtarzałem w myślach,
biegnąc przez korytarz centrum handlowego w poszukiwaniu toalety.
„Jeszcze chwila” przekonywałem
się, przestępując z nogi na nogę w zatłoczonej windzie, która skusiła mnie
perspektywą szybszej podróży trzy piętra w górę.
„To jakieś żarty…” jęknąłem,
kiedy nacisnąłem klamkę łazienki. Zamknięte. Zdesperowany rozejrzałem się na
boki – nic z tego, to była jedyna toaleta na piętrze. Zaciskałem uda tak mocno,
że prawie naprostowałem swoje krzywe kolana. Nie miałem zbyt wiele czasu.
- Piętro niżej jest czynna
łazienka – przechodząca staruszka zlitowała się nade mną, najwyraźniej widząc
jak przeskakuję z nogi na nogę.
I rzeczywiście, łazienka była
czynna. Nagle świat przestał jawić mi się w słomkowych barwach. Pozbywając się
nadmiaru płynów z organizmu, westchnąłem z ulgą.
Oczyma wyobraźni widziałem się na
eleganckiej gali, gdzie prezydent udekorował moją pierś Orderem Suchych Spodni.
- Nie każdy jest w stanie
zatrzymać zimną krew lub… inne płyny w chwili największej desperacji –
przemówił, przypinając medal, a obecni w sali nagrodzili mnie gromkimi brawami.
***
Lekko pchnąłem drzwi od łazienki
stopą, nie chcąc dotykać wyraźnie brudnej klamki świeżo umytymi dłońmi. Nie
uchyliły się.
- No co jest? - mruknąłem
skonsternowany. Koleś za mną prychnął pogardliwie, widocznie zdegustowany moją
głupotą i pociągnął za klamkę. A więc drzwi otwierały się do środka… Zanim
jednak zdążyłem się za nim wymknąć, do toalety wtłoczyła się grupka
gimnazjalistów. Przeklinając ich pod nosem poczekałem aż znikną w głębi łazienki,
po czym spróbowałem dosięgnąć klamki stopą. Nie byłem dość rozciągnięty –
bolesny skurcz zatrzymał kolejne próby.
Zza drzwi dobiegły mnie głosy -
ok, wystarczyło poczekać, żeby ktoś wszedł do środka i zatrzymać je stopą,
zanim się zamkną. W napięciu obserwowałem klamkę, czekając aż drgnie. I
rzeczywiście, ktoś uchylił lekko drzwi.
O słodka nadziejo! Wdzięczny
losowi za ofiarowaną mi szansę uroczyście obiecałem sobie, że jeżeli
kiedykolwiek wydostanę się z tej toalety, będę lepszym człowiekiem i może nawet
oddam część majątku biednym. I wtedy dobiegł mnie kobiecy głos:
- Pójdziesz potem, bo nie zdążymy
- przerażony spojrzałem na szczelinę. Była zbyt mała, żebym wcisnął w nią
stopę. Ba, nawet palec by się nie zmieścił. Zbliżyłem do niej twarz i szepnąłem
- No dawaj, zrób siku już teraz…
- Drzwi zamknęły się z impetem, a moi potencjalni wybawcy oddalili się w
pośpiechu.
- Co z ciebie za mężczyzna?! –
ryknąłem, kopiąc drzwi – Prawdziwy mężczyzna sika, kiedy tylko ma ochotę!
BRZYDZĘ SIĘ TOBĄ!!! – chyba nie zabrałem się do tego dobrze… Bezsilnie osunąłem
się po ścianie.
Wyobraziłem sobie grupę
poszukiwawczą, odkrywającą po wielu latach moje zeschnięte szczątki. Na ścianie
odnajdują wydrapaną przeze mnie inskrypcję „PORZUĆCIE WSZELKĄ NADZIEJĘ, WY,
KTÓRZY TU WCHODZICIE”. Ktoś obowiązkowo rzuca się na kolana, krzycząc
„NIEEEEEEEEEEE”.
- Odsunie się, tu się sprząta! –
szturchnięcie mopem wyrwało mnie z zadumy. Pulchna pani stała nade mną,
opierając dłoń na biodrze. Zerknąłem w kierunku drzwi. Otwarte. I do tego
podparte wiadrem.
- Kobieto – wykrzyknąłem, podrywając
się na nogi – Czy ty wiesz, co zrobiłaś?
- Eeee… No podłogę wymyłam –
odparła niepewnie.
- Tak pomyślą Ci, Którzy Przyjdą
Tu Po Nas – otoczyłem ją ramieniem, roztaczając przed nią wizję przyszłości –
ale JA wiem jak było naprawdę. Jesteś bohaterem. Nigdy o tym nie zapominaj. A
teraz wybacz mi, muszę kontynuować moją podróż – po tych słowach przekroczyłem
próg.
Byłem wolny.
***
Osłupiała sprzątaczka przez chwilę wpatrywała się w drzwi, za którymi zniknął
wyraźnie niezrównoważony młodzieniec, po czym wzruszyła ramionami i wróciła do
szorowania podłogi. Na chwilę zatrzymała się przy lustrach.
W tafli zobaczyła swoją okrągłą
twarz, lekko zarumienioną od wysiłku. Drobne zmarszczki gromadziły się przy
oczach. Dopiero teraz zauważyła, że wyjechała szminką poza kontur ust. Zdjęła
gumową rękawiczkę i wierzchem dłoni zdjęła nadmiar czerwieni. Spojrzała odbiciu
prosto w oczy
- Jestem bohaterem… - szepnęła. I uśmiechnęła się.