środa, 24 maja 2017

Dziadek

Siedzący obok mnie dziadziuś najwyraźniej właśnie coś do mnie powiedział, więc niechętnie pozbawiam się słuchawkowej zbroi.
- Przepraszam, czy mógłby pan powtórzyć? – pytam grzecznie, po cichu licząc, że to nie
do mnie zwrócił się chwilę temu. Staruszek rozpromienia się 
- Na tym straganie panuje prawdziwa orgia kwiatów! – wzdycha, wskazując na mijane właśnie przez autobus stoisko. Przyglądam mu się uważniej, a moje zniecierpliwienie powoli znika. Może jest samotny i to jego jedyna szansa na rozmowę w ciągu dnia? Postanawiam stanąć na wysokości zadania.
- Rzeczywiście, pięknie to wygląda. – uśmiecham się do niego, kontynuując – W końcu taką mamy porę roku, wszystko kwitnie, a jeżeli ktoś nie może sobie pozwolić na własny ogródek, to przynajmniej pocieszy się ciętymi.
Staruszek chyba nie spodziewał się dłuższej odpowiedzi z mojej strony, bo wygląda
na zaskoczonego. Nie ma pojęcia, że dopiero się rozkręcam.
- Ja to nie mam głowy do uprawy roślin, nudzi mnie to całe babranie się w ziemi. I szczerze mówiąc, nie przepadam za ciętymi kwiatami. Nie, żebym był jakimś szczególnym malkontentem, po prostu zawsze zapominam zmieniać im wodę i jakoś tak smutno jest przyglądać się jak więdną. Trochę przypominają mi o starości… - nie zauważam popełnianej gafy, bo mknę z pełną prędkością, a na pokładzie mojej opowieści nie zamontowano hamulców. – Mój tato też nie lubi ciętych, za to kręcą go byliny. Tak platonicznie, rzecz jasna – mrugam do staruszka, który wpatruje się we mnie zdezorientowany. Gdzieś z offu słyszę spokojny komentarz Krystyny Czubówny „Drapieżnik zamiera, zdając sobie sprawę, że oto stał się ofiarą”. 
Dziadzio wykorzystuje krótką chwilę, w której biorę oddech i nieśmiało przebąkuje,
że zbliżamy się do jego przystanku. Szeroko otwiera oczy, dowiadując się, że też właśnie wysiadam. Z perspektywy czasu można powiedzieć, że wygląda na przerażonego.
- Mogę kawałek pana odprowadzić, tylko spojrzę na rozkład, żebym się nie spóźnił
na autobus – zerkam w kierunku tablicy odjazdów. Kiedy się odwracam, staruszek jest już dobre kilkanaście metrów dalej i porusza się w imponującym tempie.
- Tak bez pożegnania? Dziwny ten dziadek…

czwartek, 2 lutego 2017

Romanse

Coś we mnie ostatnio pękło i zacząłem czytać romanse, z czego, szczerze mówiąc, nie jestem specjalnie dumny. Może nie są to takie podłe, grafomańskie romansidła, w których kuriozalnie nazwani bohaterowie co rusz uprawiają namiętny seks (albo odkrywają różne odcienie szarego koloru), ale wiadomo, nie jest to literatura, której lekturą chciałbym się pochwalić.

Próbowałem zachować się nonszalancko, ba, nawet złapałem książkę tak, że niby zupełnie przypadkiem zakryłem tytuł dłonią, a jednak nie dałem rady i oto zbliżałem się do bibliotekarki z pochyloną głową, zupełnie jakbym miał zaraz wyciągnąć broń i oznajmić wszystkim, że to napad (tu można się zastanowić po co w ogóle napadać na bibliotekę).
- Do wypożyczenia – mruknąłem, przesuwając książkę po ladzie, oczywiście tytułem do blatu, zupełnie tak jakby po przeskanowaniu kodu,  ekran bibliotecznego komputera nie miał jej wykrzyczeć prosto w twarz „LINIA SERC”. Czytnik cichutko pisnął, bibliotekarka zerknęła na monitor, a jej twarz rozpogodziła się. Lubię myśleć, że to był życzliwy uśmiech, ale w tamtej chwili byłem pewien, że po prostu milcząco ze mnie szydziła, zadowolona, że jest lepsza od frajera, który czyta takie bzdurasy. 
Nie doceniła mnie, bo byłem doskonale przygotowany na taką sytuację. Wyprostowałem się, uśmiechnąłem i podałem jej kolejną książkę, tym razem dumnie odsłaniając tytuł, licząc że zatrę pierwsze wrażenie i jakoś wyrównam bilans, bo przecież czytam reportaże, to jest poważna literatura! I taka Pani Bibliotekarka na pewno sobie pomyśli, że w takim razie ta pierwsza książka musi być dla kogoś innego, o, pewnie pożyczam ją dla swojej siostry. Rozejrzałem się od niechcenia po bibliotece, w oczekiwaniu na zaksięgowanie wypożyczenia, próbując nie dać po sobie poznać, że „Linia serc” jest totalnie dla mnie i prawdopodobnie będę płakał w którymś momencie lektury jak cienka pizdeczka, którą jestem.

Oczywiście nawet nie zajrzałem do tych reportaży, bo musiałem się najpierw dowiedzieć czy Georgie i Neal’owi uda się ocalić ich małżeństwo.
Jednak są jakieś priorytety!