- Musisz podchodzić do klientów!
– wykrzyknęła Paulina, poprawiając wieszaki z koszulkami.
- Kiedy podchodzę! – jęknąłem,
truchtając za nią po sklepie. Paulina jest jak tornado i ciężko dotrzymać jej
kroku. No i posiada magiczną umiejętność znajdowania sobie zajęcia, nawet
jeżeli wszystkie znaki na ziemi i na niebie mówią, że nie ma już nic do
zrobienia. Czasami miała też pracę dla mnie, wtedy nie było już tak
czarodziejsko.
- Podchodzisz i się na nich
patrzysz! – uśmiechnęła się, składając koszulkę.
- No przecież nie będę oczu
zamykał… – Paulina wzdycha nad moim beznadziejnym przypadkiem, podaje mi stosik
spodni i gestem wskazuje, żebym szedł za nią.
- Musisz cisnąć bajerę… - wywraca
oczami jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
- Cisnąć co? – zatrzymałem się.
Podzielność uwagi nigdy nie była moją mocną stroną, a potrzebowałem maksymalnie
skupić się na każdej ważnej wskazówce, aby przetrwać w niesprzyjającym
środowisku sklepu odzieżowego (spoiler alert: wytrwałem całe dwa dni).
- Bajerę. Przychodzi klient i od
razu go witasz, proponujesz pomoc, może jakiś rozmiar możesz mu znaleźć albo
polecić coś do kompletu, a może przynieść do przymierzalni dodatkowe rzeczy. –
wyjaśniła, przesuwając stertkę koszulek i kładąc tam podane przeze mnie spodnie.
- Po co mam proponować pomoc, której nie jestem w stanie
udzielić? – wymruczałem pod nosem, zupełnie nieprzekonany – Poza tym, oni wcale
mnie nie potrzebują… - po raz tysięczny poprawiłem wieszaki z koszulkami.
- Potrzebują czy nie, mają się
czuć zauważeni! – Paulina machnięciem ręki ucięła dyskusję i zagoniła mnie do
porządkowania półki z torebkami.
***
- Dzień dobry, czy mogę jakoś
Panu pomóc? – uśmiechnąłem się uprzejmie do około pięćdziesięcioletniego faceta
w sportowej marynarce. Nie odpowiedział na przywitanie, choć najwidoczniej mnie
zauważył, bo zerknął na mnie spode łba, przyłożył błękitną koszulę do torsu i
burknął:
- Ta koszula będzie na mnie?
- Eee, niebieska, no, będzie panu
ładnie do oczu pasować… - wyjąkałem niepewnie. Co za durne pytanie, skąd mam
wiedzieć co taki burak lubi nosić, a czego nie! Przez jego twarz przemknął
wyraz zdziwienia, ale szybko ustąpił miejsca irytacji.
- Czy mój rozmiar będzie. –
warknął spomiędzy zaciśniętych zębów, a obserwująca nas Paulina nie wytrzymała
i zaczęła się śmiać. Ze spuszczonym wzrokiem wybąkałem coś o rozmiarówce i
uciekłem układać t-shirty, czując się paskudnie niekompetentny.
- Nie o taką bajerę mi chodziło!
– zaświergotała Paulina, wyłaniając się z szerokim uśmiechem zza wieszaków.
Jakimś cudem udało jej się uniknąć rzuconej przeze mnie koszulki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz