sobota, 4 kwietnia 2015

Pobudka

Nie jestem porannym ptaszkiem, zdecydowanie bliżej mi do południowego goblina. Pobudka przed godziną dziewiątą generuje we mnie bonusowe pokłady marudności - ich rozładowanie zajmuje zazwyczaj parę godzin, przez które, słowo daję, lepiej nie wchodzić mi w drogę. Widzieliście "Gremliny"? Podobnie jak te urocze stworki, zamieniam się w potwora, jeżeli nie zapewni mi się odpowiednich warunków. W moim przypadku są to smaczne jedzenie oraz spokojne przedpołudnie, które mogę przeznaczyć na błogi sen. Za to rozmnażam się trochę inaczej - ale to temat na zupełnie inną historię.
Kładłem się już do łóżka, kiedy rodzice oznajmili, że nazajutrz rano wybierają się na zakupy - w końcu Wielkanoc zobowiązuje do zaopatrzenia się w góry mięs wszelakich i, oczywiście, miliony jaj.
- Znakomicie! - ucieszyłem się, bo miałem w planach parę spraw do załatwienia. Przynajmniej nikt nie będzie pałętał mi się pod nogami - Koniecznie obudźcie mnie przed wyjściem - poprosiłem. Moją czujność obudził podstępny uśmieszek, który dostrzegłem na twarzy taty, więc na wszelki wypadek dodałem - DELIKATNIE.
- Możemy oblać Cię zimną wodą? - zapytał z rozczarowaną miną. Widocznie planował coś grubszego, strach się bać.
- Nie. - westchnąłem. Nawet nie byłem specjalnie zaskoczony, w zasadzie mogłem się tego spodziewać.
- Gorącą? - spytał pełnym nadziei głosem.
- Nie. - odpowiedziałem cierpliwie.
- Wodą w ogóle? - dostrzegłem w jego oczach nieme błaganie, ale było już za późno, zamknąłem moje serce na delikatnie sadystyczne potrzeby rodziciela i tylko pokręciłem przecząco głową.
- To czym możemy Cię oblać? - burknął zawiedziony, ze wzrokiem wbitym w podłogę.
- MIŁOŚCIĄ! - zaświergotałem i zadowolony udałem się na zasłużony spoczynek. 
Zamykając drzwi od pokoju, usłyszałem ciche mruknięcie:
- Żebyś potem nie żałował...

2 komentarze: