poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Prawda czy Wyzwanie?

Uwielbiam grać w „Prawda czy Wyzwanie”. Tak, można bulgotać, że to głupawa zabawa dla dzieci i żaden poważny dorosły nie powinien się interesować takimi bzdurami, a w ogóle najlepiej porozmawiać o pogodzie przy filiżance parującej herbaty. Ale zanim obrzucicie mnie kamieniami, pozwólcie mi się wytłumaczyć.
Kojarzycie zasady? Kojarzycie. Kluczowym momentem jest chwila, w której wylosowany gracz musi odpowiedzieć na proste pytanie: „Prawda czy wyzwanie?”. W tym momencie pozostali w milczeniu nerwowo zaciskają piąstki, błagając w duchu o nagły przypływ mieszanki odwagi i naiwności dla wybierającego, aby ten, ku ich uciesze, zdecydował się na opcję „wyzwanie”. Ja natomiast cichutko liczę, że padnie jednak na „prawdę”. To dość rozsądny wybór, chyba, że ma się sekrety, a pozostali gracze wiedzą, że coś jest na rzeczy. W takim wypadku, w momencie rozpoczęcia gry warto przypomnieć sobie o zostawionych na gazie ziemniakach, włączonym żelazku lub dzieciach czekających na odebranie ze szkolnej świetlicy i uciec. Daleko. W przeciwnym razie, można śmiało pójść w pytania i po prostu odsłonić przed pozostałymi graczami rąbek tajemnicy swojego życia. Na ten moment czekam. Czuję jak niespodziewane wyznania i nowe informacje elektryzują moje ciało, jednocześnie potęgując ciekawość. Skończyły się już czasy, w których wystarczał mi stary, sprawdzony facepatrol. Chcę poznać tych ludzi! Wiedzieć więcej! Pewnie dlatego, że jestem wścibski, ale czemu nie, nazwijmy to ciekawością świata.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytał mnie kolega, popijając łyk piwa. Spojrzenia obecnych przy stole zwróciły się w moją stronę. Prawie żałowałem, że muszę ich rozczarować, ale za bardzo lubię o sobie mówić, żeby zmarnować taką okazję.
-Wyz… - zacząłem, obserwując jak na jego twarzy pojawia się uśmiech - …naję zasadę, zgodnie z którą wybieram tylko „prawdę”. Więc prawda! – dokończyłem, tłumiąc złośliwe zapędy kolegów  w zarodku. „Oho, będzie się mścił! Pewnie myśli, że zagnie mnie pytaniem o seksie. Powodzenia.” pomyślałem rozbawiony, zerkając na zaciętą minę Toma. Po chwili jego oblicze się rozpogodziło.
- Masz jakieś nietypowe upodobania, dotyczące gry wstępnej? – zarumieniony, ale wyraźnie z siebie zadowolony, wreszcie sformułował pytanie.
- Lubię być miziany w stopy. – odpowiedziałem bez chwili wahania. Zapadła grobowa cisza. – W czyste? – bąknąłem, ale chyba ich nie przekonałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz