- Na przebijanie uszu, tak? –
ruda pani zza lady powitała mnie uśmiechem i wskazała miejsce na kanapie –
Usiądź sobie, za jakieś pięć minut kolega się tobą zajmie. – próbowałem umościć
się w możliwie najbardziej nonszalancki sposób, udając, że nic mnie to nie
rusza, a części ciała przebijam sobie tak często, że powoli zaczyna mnie to
nudzić, ale nie wytrzymałem i skuliłem się w kącie kanapy, niepewnie obserwując
pokrytych tatuażami pracowników studio.
Próbując nie myśleć o igłach,
wbijających się w moje niewinne uszka, zająłem się przeglądaniem „Magazynu
Małego Tatuażysty”, wyłożonego w liczbie kilku egzemplarzy na niewielkim
stoliku. Lekturę przerwała mi czarnowłosa dziewczyna, która wyłoniła się z
gabinetu, wydając z siebie przeciągły jęk. „Co te potwory ci zrobiły,
nieszczęsna niewiasto?!” wykrzyknąłem w duchu, gotowy do ucieczki. „W sumie
nic, o co sama się nie prosiłaś” uspokoiłem się, rozluźniając napięte ciało. Przyjrzałem
się uważniej parze kolczyków na bladych policzkach, w miejscach, gdzie niektórzy
ludzie mają rozkoszne dołeczki. Wygląda
na to, że zabieg był dość bolesny – dziewczyna wciąż cichutko pojękiwała i widocznie
niezdolna do zamknięcia ust, rozchylała je niczym ryba dobierająca się do
smakowitego kąska (smakowitego, rzecz jasna, w rybich standardach smakowitości).
Sprawę z tego, że od dłuższej chwili nieświadomie naśladowałem jej minę, zdałem
sobie dopiero, kiedy odwracając się od lady, spojrzała na mnie oburzona, gniewnie
wytrzeszczając oczy. Czym niezamierzenie zwiększyła swoje podobieństwo do ryby, zmniejszając
tym samym moje poczucie komfortu. Niezręczną ciszę przerwał brodaty pan w
dziwnej czapce.
- No i jak, nie bolało tak
bardzo, co? – uśmiechnął się, poklepując dziewczynę po ramieniu, a ta w
odpowiedzi rozpaczliwie wybałuszyła oczy. Następnie zwrócił się w moją stronę –
To co, bierzmy się do roboty! – huknął, na co pokiwałem głową i niechętnie
zwlokłem się z kanapy.
– Jestem Alex – brodacz uścisnął
moją dłoń, po czym poprowadził mnie do gabinetu. Po drodze zauważyłem
tatuażystę, pracującego nad nowymi wzorami – koleś miał w uszach olbrzymie
tunele. Wyobraziłem sobie, że ktoś je podpala i każe przez nie skakać
tresowanym zwierzętom – z chwili zadumy zostałem wyrwany przez Alexa, który leciutko
popchnął mnie w stronę drugiego pokoju. Tam trochę zrzedła mi mina – na samym
środku ustawiono masywny fotel, którego nie powstydziłby się niejeden inkwizytor
– brakowało jedynie rzemiennych pasów do krępowania kończyn poddawanych
torturom nieszczęśników. Podejrzliwie przyglądałem się ścianom, szukając śladów
rozbryzganej krwi. Alex wskazał na krzesło, zachęcając mnie, żebym usiadł, po
czym krótko opisał mi przebieg zabiegu.
- Jakieś pytania? - uśmiechnął
się zachęcająco.
- Właściwie to mam parę – umościłem
się wygodniej na fotelu – Jak często macie klientów na przekłucia miejsc
intymnych?
- Przynajmniej jednego tygodniowo
– odpowiedział po chwili zastanowienia -
Za to coraz rzadziej przebijają sobie u nas brwi, całe szczęście… – westchnął
Alex, zakładając nieprzyjemnie skrzypiące, lateksowe rękawiczki – To strasznie
wieśniackie przekłucia.
- Ha, teraz tak pan mówi, ale jak
wyjdę, to zaraz pan powie kolejnemu klientowi, że tylko frajerzy przebijają
sobie uszy! – zaśmiałem się, ale szybko spoważniałem – Czy zdarzyło się, że
ktoś u państwa zemdlał albo się rozpłakał podczas przekłuwania?
- Nie podczas przebijania uszu,
ale z innymi miejscami różnie bywało – przyznał się, wzruszając ramionami.
Nachyliłem się do niego i szepnąłem konspiracyjnie
- A czy ktoś u was… UMARŁ? – nastała krótka chwila ciszy.
- Tylko jedna osoba – uśmiechnął
się i mrugnął do mnie.
Najwyraźniej potraktował moje pytanie
jako żart.
albo Ty potraktowałeś jego odpowiedź jako żart :)
OdpowiedzUsuń